Zapewne w niejednym domu, w takim upale, na stołach króluje chłodnik - nie jest inaczej i u mnie.
Dziś padło na chłodnik litewski - dopisałam w tytule prawie, bo bez jednego składnika, którego Szanowny Mąż nie chciał. Tajemniczym składnikiem, którego nie dodałam było jajko. Reszta jak Pan Bóg, Unia Europejska i ulotka z Polopiryny przykazali.
Składniki:
- pęczek botwinki (ok. 400g)
- 2-3 małe buraczki
- pęczek rzodkiewek
- 1 średni ogórek szklarniowy lub 2-3 gruntowe
- pęczek szczypiorku
- pęczek koperku
- kefir 400ml
- jogurt naturalny 400ml
- 2 łyżki octu jabłkowego
- sól i pieprz
Sposób wykonania:
Botwinkę pokroić na drobne kawałki, buraczki pokroić w drobna kostkę lub zetrzeć na dużych oczkach, zalać szklanką wrzątku. Dodać 2 łyżki octu jabłkowego. Następnie dusić na wolnym ogniu ok. 10 minut.
Ostudzić.
Następnie dodawać drobno pokrojone rzodkiewki, ogórka, szczypiorek i koperek.
Całość zalać kefirem i jogurtem. Doprawić solą i pieprzem. Wymieszać i wstawić do lodówki na ok. 3 godziny.
I gotowe!
Ja nie zjem niczego, co jest z koperkiem, ale Mężowi smakowało.
Monika
ale narodbiłas mi ochoty na chłodnik...
OdpowiedzUsuńja dziś też zrobiłam identyczny :) Nawet przepis prawie dokładnie taki sam:)
OdpowiedzUsuńMmm, ale smakowity chłodniczek! A ja uwielbiam koperek ;)
OdpowiedzUsuńkocham chłodnik! wygląda przepysznie :]
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że nie mam dostępu do botwinki więc robię oszukany chłodnik ;) który bardziej podchodzi pod barszcz czerwony, ale mam to w nosie ;)
OdpowiedzUsuńPychota!
mmmm musiało być dobre c;
OdpowiedzUsuńwygląda po prostu cudownie, ale smak mi narobiłaś.
OdpowiedzUsuńRewelka, nigdy nie jadłam, ale wygląda cudnie :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam botwinke! <3
OdpowiedzUsuń